Obudził mnie dzwonek do drzwi. Podniosłam się z chłodnych kafelek. Nie
wiedziałam kto może chcieć mnie dzisiaj dobić. Niechętnie poszłam otworzyć te
jebane drzwi. Otworzyłam je i oparłam się o framugę. Przede mną stała starsza
kobieta o siwych włosach i poczciwej twarzy.
- Dziecko, wyglądasz okropnie. – powiedziała z troską.
- Dziękuję – burknęłam obojętnie. Naszła mnie ochota na fajkę, choć aż nie! W mojej sytuacji
potrzebne było cos mocniejszego. Chyba gdzieś w szafce z bielizną mam
zachomikowaną kokę.
- Wejdźmy może – wepchała mi się do domu! Szczyt bezczelności! – Mam na
imię Barbara Kostur, pracuję w Opiece Społecznej. Twoi rodzice…
- Tak wiem! – palcem wskazałam na makijaż, który już nie poprawiał mojej
urody. – Chyba widać po mnie, że już się dowiedziałam.
- Czy masz jakąś bliższą rodzinę, z którą mogła byś zamieszkać? –
pokręciłam przecząco głową. – Na pewno? Pomyśl, jeśli nie znajdziemy kogoś takiego, trafisz do
pogotowia opiekuńczego i…
- Nie mam! Mówiłam już! – krzyczałam
- Spokojnie, na razie możesz zostać w tym domu. Twoja sąsiadka
zaoferowała się, że będzie tu zaglądać, ale to nie jest rozwiązanie na dłuższą
metę.
- Rozumiem – wycedziłam przez zaciśnięte zęby. Jebie mnie wszystko! Chce
umrzeć , zapomnieć o tym szajsie.
Rozmawiałam z tą nachalną babą dobre dwie(!) godziny. Pytała się o
szkołę, moje zainteresowania. Taka zwykła luźna rozmowa. Znaczy… mogła by
uchodzić za luźną. Wiem, że ona chciała bym poczuła się lepiej, ale jakoś po
tych wszystkich pytaniach czułam ciężar w dole brzucha, który ciągnął mnie na
dno. Chciałam żeby ona sobie już poszła. Dała mi święty spokój, bym mogła
naćpać się nieprzytomności. Tak, właśnie taki mam plan. Choć na tę chwilkę
oderwać się od rzeczywistości, odpłynąć w niebyt i nie myśleć o zmartwieniach.
Odprawiłam Baśkę i zamknęłam za
nią drzwi na klucz. Weszłam do kuchni i wyjęłam z szafki szklankę.
Nalałam do niej wody zaczęłam zachłannie pić, jakbym miała kaca.
Poszłam na górę. Wchodząc do pokoju spojrzałam na zdjęcie stojące na
komodzie. Mama i tata, uśmiechnięci, w dniu swojego ślubu. Z wściekłością i
bezradnością złapałam zdjęcie i rzuciłam nim o ścianę. Trzask kruszonej
ceramiki i brzdęk tłuczonego szkła. Ramka wraz ze zdjęciem zsunęła się po
ścianie i wpadła za łóżko.
Zaczęłam przekopywać szufladę z bielizną w poszukiwaniu szczęścia,
dosłownie! Po całym pokoju fruwały staniki, majtki, getry i topy. Ręce trzęsły
mi się z ekscytacji. Oj dawno tego nie robiłam, bardzo dawno. Ze dwa lata
będzie. Nareszcie znalazłam! Przeźroczysty woreczek z białym proszkiem leżał
spokojnie pod stertą kostiumów kąpielowych. Przyglądałam się mu długo. Pewnie
wszyscy uznają mnie z ćpuna, ale ja nie jestem zaniedbaną laską z masą dziur na
rękach. Nie, ja biorę, bo już nie ma nic innego, co by mnie pocieszyło. Biorę z
przymusu. Gdybym chciała, mogła bym przestać. Usiadłam na łóżku i drżącymi
dłońmi otworzyłam woreczek. Wysypałam troszkę na szafkę nocną. Otworzyłam
szufladę i wyjęłam z niej, jakiś stary rysunek. Podarłam go i jednym ze
skrawków kartki przemieszałam biały proszek. Zgarnęłam go w jedną równą kreskę.
Nachyliłam się i zatkałam jedną dziurkę od nosa. Wciągnęłam działkę do połowy.
Zmiana dziurek. Teraz drugą. Tego triku nauczył mnie Michał. Większy odlot po wciągnięciu
w oba nozdrza. Położyłam się na łóżku delektując się tym błogim stanem
ogarniającym moją duszę. Troski i zmartwienia prysły, jak mydlana bańka. Mięśnie
zaczęły mi wiotczeć. Westchnęłam głośno i usnęłam.
***
Obudziłam się o godzinie 17:24. Nieźle. Pospałam sobie, jakieś osiem
godzin. Błogi stan nadal obejmował moje ciało i nie powiem, podobało mi się to.
Wstałam z łóżka przeciągając się. Chrupnął mi kręgosłup i poczułam pieczenie na
plecach. Uszkodzone kręgi nie dawały o sobie zapomnieć. Szurając nogami weszłam
do łazienki i próbowałam się ogarnąć. Szło mi nawet nieźle. Wykąpałam się używając
różanego peelingu do ciała. Jego zapach ukoił nieco skołatane nerwy i popieścił
obolałe nozdrza. Rozczesałam włosy, ale z lenistwa nie wyprostowałam ich. Lekki
makijaż, którym chciałam zatuszować swój kiepski stan, ale nawet makijaż nie
ukryje wszystkiego. Nago wróciłam do pokoju. Ubrałam bieliznę i zaczęłam
grzebać w szafie. Miałam zły nastrój więc wybrałam to. Dres idealnie pasował do
mojego samopoczucia.
Zeszłam na dół. Czułam suchość w gardle. Musiałam się napić. Już
zapomniałam, jak to jest po „odlocie”. Złapałam butelkę stojącą na kredensie,
odkręciłam nią i zaczęłam pić. Piłam długo i łapczywie, aż stróżka wody
spłynęła mi po brodzie. Czułam, jak żołądek wypełnia mi chłodny płyn, który
zwilża mi język i przełyk. Wyrzuciłam pustą butelkę do śmietnika. Usiadłam na
marmurowym blacie kredensu. Jasne promienie słońca wpadał przez duże okno.
- Brakuje mi was… - szepnęłam patrząc na dwa wróble skaczące po
parapecie. Mama uwielbiała patrzeć przez to okno.
***Później***
Zadzwonił telefon. Nie chciało mi się odbierać, to penie kolejna osoba,
która chce mnie „wesprzeć” w tych ciężkich chwilach. W dupę niech sobie wsadzą
te kondolencje. Ja chce tylko świętego spokoju! Leżałam na kanapie w salonie
patrząc na wyłączony telewizor. Miałam depresje, czułam to.
- Jessico! Ja wiem, że tam jesteś! Odbierz proszę – z głośnika sekretarki
wydobył się głos Bezczelnej Barbary. Niechętnie wstałam z cieplutkiej i
miękkiej kanapy i odebrałam ten cholerny telefon.
- Tak?
- Znaleźliśmy ci dom. Cieszysz się?
- Jaki dom?
- U kuzyna.
- Jakiego kuzyna?! – zapytałam zdziwiona. Nie przypominam sobie żadnego
kuzyna. Jak na razie to ja chcę spokoju, a nie kuzyna!
- U Louisa Tomilsona. Zgodził się, byś z nim zamieszkała.
- Nieee, ja się nie zgadzam! – wrzasnęłam d słuchawki. Z Louisem nie
widziałam się dobrych jedenaście lat, jak nie więcej. Teraz mam tak po prostu do
niego jechać, do Londynu? Nigdy w życiu! Co ja bym tam robiła?! Znam język, ale
nie na tyle żeby porozumiewać się swobodnie z rówieśnikami.
- To jedyna szansa na normalny dom. Jeśli nie zamieszkasz z Louisem to
będziesz musiała trafić do ośrodka opiekuńczego. Zrozum, my chcemy dla ciebie,
jak najlepiej!
- Muszę się zastanowić – trzasnęłam słuchawką. Już miałam dość tej
rozmowy. Ja i Louis prawie w ogóle się nie znamy! Jak ja mam z nim zamieszkać?!
On ma swoje, „sławne” życie, a ja mu nie będę przeszkadzać. Nie znam jego, jego
kolegów z zespołu, jego muzyki. O czym ja miałabym z nim rozmawiać?! O
pieprzonej pogodzie?
Telefon znów zadzwonił. Wkurzona na maxa podniosłam słuchawkę i
wrzasnęłam:
- Nie chce żadnych kondolencji, ani słów otuchy!
- Hi Jessica! – nieznany mi głos odezwał się w słuchawce.
- Hi?! Who are you? – zapytałam niepewnie.
- It`s me, Louis…
- Och, to ty – powiedziałam po angielsku.
- Tak to ja. – odparł – Dzwonię, bo chciałem się dowiedzieć, jak się
czujesz i czy czegoś potrzebujesz. Kondolencji nie będę składał, wiem że tego
nie chcesz.
- Chcę tylko spokoju, którego nie chcą mi dać! – burknęłam
- Kiedy przyjeżdżasz?
- Nie przyjeżdżam, zostaję tutaj. Nie wyobrażam sobie życia w Londynie.
Nie zostawię tego wszystkiego.
- Co?! Przecież trafisz do Domu Dziecka! Chcesz mieszkać z obcymi
ludźmi?! – wściekł się. Nie miałam zamiaru pozwolić sobą pomiatać. Moja decyzja
jest święta.
- Ty też jesteś mi obcy! – wrzasnęłam. Odpowiedziała mi tylko cisza,
która trwała i trwała.
- W takim razie, ja jadę do ciebie. Nie pozostawiasz mi innego wyboru.
- Co? Powaliło cię?! Ty masz zespół, koncerty, wywiady!
- Zespół przeżyje moje odejście, zrozumieją. Jesteś moją rodziną, rodziny
nie zostawia się w potrzebie. Wiem, że dawnie się nie widzieliśmy, ale…
- Zamknij się! – warknęłam – Wygrałeś, przyjadę, ale jeśli się nie
odnajdę nowym miejscu to wracam i nie będziesz miał nic do gadania. – Cisza,
jaka nastała była strasznie krępująca.
- Dobrze, zgoda. Przyleć jutrzejszym samolotem.
- Samolotem? – pisnęłam. Czułam, jak niewidzialna siła ściska mnie w
gardle. Nie wiem czemu słowo „samolot” wywoływało u mnie lęk.
- Nie bój się. Nic się nie stanie. – uspokajał mnie, ale ja nie
słuchałam. – Jeśli się boisz, możesz przyjechać autobusem, ale to będzie bardzo
męcząca podróż.
- Trudno, nie polecę samolotem. Nie dam rady.
- Więc przyjedziesz do mnie autobusem. Kończę, dam ci spokój, bo na pewno
jest ci ciężko.
- Pa Louis.
Usiadłam na podłodze i rozmyślałam. Zamieszkam z Louisem. A co będzie z
domem? Czy dam radę? Nie chciałam tam jechać, ale Louis zagroził, że odejdzie z
tego zespołu. Jego fanki by mnie rozszarpały. Tego wolę uniknąć. Poszłam na
górę i w ubraniu położyłam się do łóżka. Włączyłam cicho muzykę. Odprężona
zaczęłam zasypiać, miałam już dość emocji.
Ja mam ferie i kupę weny w kieszeni,
trzy rozdziały na przód napisałam xD
Mam nadzieję, że spodobał się wam ten
Chłopaków z 1D jeszcze nie będzie w następnym rozdziale,
ale za nidługo się pojawią.
Rozdział miał być dopiero jutro, ale chciałam was jeszcze bardziej zainteresować :D
Rozdział miał być dopiero jutro, ale chciałam was jeszcze bardziej zainteresować :D
ArinStreal<3:*
fajny rozdział :)
OdpowiedzUsuńsiiteemodels.blogspot.com
Bardzo podoba mi się te opowiadanie ;3 pomysłowe i b. fajne :)
OdpowiedzUsuńŚliczny wygląd bloga. Sama robiłaś nagłówek? Niesamowite :)
OdpowiedzUsuńCo do treści:
Masz wciągający styl pisania. Naprawdę ;d
Zapraszam do mnie:
http://waniliowe-sprawy.blogspot.com/ <=dla nastolatek
http://gwiazda-polarna.blogspot.com/ <= opowiadania
http://color-theme.blogspot.com/ <= dodatki
ciekawe ^^
OdpowiedzUsuńzapraszam, komentujcie :)
myimagination-onedirection.blogspot.com/
siemka a dodasz jeszcze dzis następny .?
OdpowiedzUsuńbardzo wciągające opowiadanie .!!! <3
Następne bedzie jutro xD
UsuńCiesze się, że ci się spodobało
Interesujący! Będę wpadać. Obserwuje czekam na rewanż.
OdpowiedzUsuńblogfajnejolki.blogspot.com
fajna Olka z zapytaj
MEGA!
OdpowiedzUsuńŚwietne *_*
OdpowiedzUsuńSzybko dodałaś :)
Bardzo mi się podobA + OBSERWUJĘ
http://enchanted-world-silent-thoughts.blogspot.com/
Wow...
OdpowiedzUsuńSuper blog. ten nagłówek i wgl. wszystko takie idealne.
Bajer.
obserwuje, licze na rewanż
http://sylwia-sylwiia.blogspot.com
JESTEŚ GENIALNA !
OdpowiedzUsuńJesteś moim Bogiem!
Zaobserwuje i chce WIĘCEJ ! <3
zapraszam do siebie
http://the-wings-to-the-sky.blogspot.com/
chyba lepszego nie widziałam:)
OdpowiedzUsuńten blog jest MEGAAAAA;)
Genialne ! :)
OdpowiedzUsuńobserwuje i pozdrawiam :*
http://mylifeisadreamx3.blogspot.com/
http://www.bloglovin.com/blog/4719397/jesli-wszyscy-juz-w-ciebie-zwatpili
Bardzo fajne. Historia bardzo wciąga. Czekam na kolejną część. Oczywiście dodane do obserwacji :)
OdpowiedzUsuńW wolnym czasie zajrzyj do mnie :)http://julus-world.blogspot.com/
nominowałam Cię! zapraszam do zabawy! http://majomo21.blogspot.com/2013/02/the-versatile-blogger-award.html
OdpowiedzUsuń