wtorek, 2 kwietnia 2013

Fragment mojej książki - bonus


Zszedłem na dół. Wyszedłem za zewnątrz wdychając powietrze, pachnące świerkami. Niebo usiane było złocistymi gwiazdami. Z budynku dochodziło dudnienie muzyki. Na ławce siedziała Diana. Bawiła się telefonem, grając w jakąś bezsensowną grę. Uśmiechnąłem się do siebie. Ona nawet się nie domyślała, że ją obserwuje. Nie miała na tyle wyczulonych zmysłów. Wyszczerzyłem się jeszcze bardziej. Nie był bym Simhsonem gdybym nie wykorzystał takiej sytuacji.

Cicho podszedłem do niej od tyłu. Złapałem ją za włosy i odchyliłem jej głowę do tyłu.
- Ałaa. – pisnęła łapiąc minie obiema rękami na dłoń. – Puszczaj idioto!
- Gdzie są twoi bracia? – zakpiłem. Spojrzała mi głęboko w oczy. Była wściekła. Czułem jej mocny zapach. Każda młoda wampirzyca pachnie tak ponętnie, a jednak jej zapach był wyjątkowy. Pachniała jak owocowa guma do żucia.
- Puszczaj bydlaku. – szarpała się bardziej niż Bianka. Wiedziałem, że jeśli teraz ją puszczę połamie mi ręce.

Jej matka jest zapewne najgroźniejszą kobietą jaką znam. Mojemu bratu o mało nie rozgniotła głowy, gdy wdał się w bójkę z Toliverem. Ja miałem mały zatarg  z Markusem. To było chyba w czwartej klasie podstawówki. Popodbijaliśmy sobie wtedy oczy. Musiałem zmienić szkołę.

- Jakoś nikt nie występuje w twojej obronie. – wysunąłem kły i uśmiechnąłem się upiornie. Szarpnęła się mocno. W moją stronę poleciało jeszcze parę epitetów, których powtarzać nie wypadać. Jej bursztynowe oczy był pełne złości.
- Puść ją! – z mroku wyszedł Markus. Miał wysunięte kły. Jego przewaga polegała na tym, że ja miałem jedną parę ostrych i długich kłów, a on miał dwie tyle, że krótsze. Szarpnąłem Dianę mocno za włosy, aż pisnęła. – Jesteś głuchy? Mam ci z dupy nogi powyrywać?
- Nie trzeba. – uśmiechnąłem się do niego. Oboje mieliśmy po osiemnaście lat, ale zawsze wydawało mi się, że jestem o lata świetlne mądrzejszy.
- Puszczaj ją?! – warknął.
- Co jeśli odmówię?! – miałem ochotę się z kimś pobić. Markus był idealnym kandydatem. W odpowiedzi na moje pytanie prychnął jak rozwścieczony kotek. – W takim razie podejdź i zmuś mnie do tego bym ją puścił.
Szarpnąłem Dianę jeszcze raz. Krzyknęła cicho. Widziałem jak łza spływa jej po policzku. Nic dziwnego. Chyba każda laska ryczała by, gdyby ktoś z taką siłą szarpał ją za kudły.

Zawsze byłem brutalny. W szkole nikt nie śmiał do mnie podskakiwać. Nie wliczając Alexa, Markusa i tych krwiożerczych Klonów.
- Dość! – z mroku wyszedł Toliver. – Puść ją Quin. Chyba, że chcesz stracić wszystkie palce.
Kurwa! Szkoda, że przylazł. Z nim wolałem nie zadzierać.
- Wieczna wojna trwa. – z za drzewa wyszedł Nicolas. Mój starszy brat był o rok starszy od Tolivera. Stanął koło mnie i posłał Andrewsą wściekłe spojrzenie. – Wszystkie chwyty dozwolone. Czy to nie twoje słowa?
- Nie obracaj kota ogonem! – syknął.
- Ha ha. Oj Toliver. Jesteście tak opiekuńczy dla swojej siostry. Co byś cie zrobili gdyby musiała zostać jedną z Simphsonów? – Nicky spojrzał na nich swoimi czerwonymi oczami. Uśmiechnąłem się na myśl, że tak ślicznotka mogła by być moja, ale mógł mieć na myśli siebie.

Toliver napiął wszystkie mięśnie.
- Puśćcie Dianę! – warknął.
- Dobra. – Nicolas spojrzał na mnie. – Puść ją. Kiedy indziej ją dorwiesz.
Markus ostatkiem sił powstrzymywał się przed tym by się na mnie nie rzucić. Pochyliłem się nad rozzłoszczoną Dianą i pocałowałem ją w usta, wciskając język głęboko do jej gardła. Pocałunek był   długi i o dziwo przyjemny, pomimo nietypowej pozycji. Diana ostatkiem sił starała się odsunąć ode mnie, choć wiedziała, że to nie ma sensu. Przygryzłem delikatnie jej górną wargę.
- Do zobaczenia skarbie. – zakpiłem z niej i puściłem jej włosy.
- Ty pojebańcu. – Toliver trzymał Markusa. Ten za wszelka ceną chciał mnie zabić. – Dorwę cię.
- Nie zaprzeczam. – uśmiechnąłem się. Spojrzałem na Dianę która masowała się po głowie. Zrobiłem krok w tył.

W ułamku sekundy wraz z Nicolasem zniknąłem w czeluściach lasu, biegnąc w stronę naszej willi.

DIANA

Jak on w ogóle śmiał! To okropne i odrażające! Nadal zbiera mi się na wymioty. Przecież… ale… PO CO ON TO ZROBIŁ?! Jaki miał w tym cel? Najpierw wytargał minie za włosy, a zaraz po tym całuje mnie namiętnie. Co za nienormalny człowiek! Eee… no dobra. Co za nienormalny WAMPIR.
- Nic ci nie jest? – Markus usiadł koło mnie na ławce. Otoczył mnie opiekuńczo ramieniem i pogładził po obolałej głowie.
- Nie, nic. – odparłam cicho. Czułam jak przewraca mi się w żołądku. – Możemy już wracać do domu?
- Zabiorę cię. – Toliver stał za mną. – Oni niech jeszcze zostaną.
- Nie! Ja jadę z wami! – Markus wstał energicznie, aż coś strzeliło mu w kolanie.
- Zostań z braćmi. Dam sobie radę sam. – Toliver starał się wyglądać na spokojnego, ale wiedziałam, że w środku ma ochotę rozszarpać Simphsonów.

Markus nie wdawał się w dalszą rozmowę. Pocałował mnie delikatnie w czoło i wrócił na dyskotekę
- Chodź. Samochód zaparkowałem za rogiem. – odetchnęłam z ulgą. Nareszcie coś pocieszającego! Wstałam powoli z ławki i podeszłam do Tolivera.

Piekły mnie powieki. W kącikach oczu zbierały się łzy. Byłam taka upokorzona! JAK ONA ŚMIAŁ MNIE TAK POTRAKTOWĆ?! Próbowałam się uspokoić,  nie dać po sobie poznać w jakim stanie jestem.
Zawsze myślałam, że jestem silna. Sądziłam, że poradzę sobie ze wszystkim. Myślałam, że po treningu mojej mamy,  jestem w stanie się obronić. Quin uświadomił mi tego wieczoru, że nie mam z nim szans. Czułam, że ma nade mną fizyczną i psychiczną przewagę. Dwa razy jednego wieczoru miał okazję, żeby mnie zabić. I za drugim razem pewnie by to zrobił,  gdyby nie Markus.
- Nie przejmuj się. – Toliver złapał mnie za rękę i uścisnął ją mocno. – Nic się nie stało.
- No, ale mogło! – po policzku spłynęła mi gorąca łza. Nie wytrzymałam. – Przeze mnie mogło dojść do poważnej bójki. A wszystko przez to, że byłam nie ostrożna.
- Przestań! Nic się nie stało. – Doszliśmy do czarnego BMW, którym jeździł Toli. Otworzył mi drzwi, a ja wsiadłam pospiesznie.
Toliver zajął miejsce za kierownicą.
- No to jedziemy. – powiedział radośnie.

To taki fragment mojej książki. Jeszcze dzisiaj wieczorem pojawi się rozdział
Miłego czytania i zapraszam na blog mój i Kati.
taniec-i-one-direction.blogspot.com

2 komentarze:

  1. Wow świetne... Hehe mam nadzieję, że uda Ci się wydać książkę. Też pisalam.książkę o wampirach

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże dziewczyno, masz niesamowity talent! Jeśli kiedyś wydasz tą książkę będę pierwszą osobą, która ją kupi! :D Trzymam kciuki ^^

    OdpowiedzUsuń