Szliśmy w ciszy. Obcasy stukały o Londyński bruk. Co
chwilę zerkałam na Liama, który szedł zamyślony. Nie wiedziałam, jak zacząć
rozmowę. Cisza stawała się krępująca, a ja nie umiałam jej przerwać. Właściwie nie wiem, czemu poszliśmy na ten
spacer.
- Piękna pogoda – zaczął patrząc w niebo.
- Serio?! – zaśmiałam się – Będziemy o pogodzie
rozmawiać! – zaśmiałam się, a on mi zawtórował.
- O czym mam z tobą rozmawiać, skoro nawet mnie nie
lubisz?
- Liam, może nasza znajomość zaczęła się burzliwie, ale
nie jest tak, że cię nie lubię. – powiedziałam zażenowana – Zdenerwowały mnie
twoje wywody. Palę i nie przestanę palić.
- Ale dlaczego? – zapytał.
- Bo palenie mnie odpręża. Palę od dobrych paru lat.
Nie potrafiła bym przestać. A tak w ogóle – zrobiłam maślane oczka – Kupisz mi
fajki?
- Pojebało cię! – burknął.
- O jaaa! – krzyknęłam – Liam… Liam… jak ty masz na
nazwisko?
Przystanął i uderzył się z otwartej dłoni w czoło.
- No co?! Nie mam pamięci do nazwisk!
- Payne! – krzyknął śmiejąc się.
- No właśnie! – zaśmiałam się.
Szliśmy śmiejąc się i rozmawiając. Zapomniałam o tym,
że nie darzyłam go sympatią. Jak się wyluzował, to przypominał po części
Kubsona. Był zabawny, ale patrzył dorośle na świat.
Spacerowaliśmy ulicami miasta. Spojrzałam na London Eye.
Wyglądało tak majestatycznie, że na samą myśl o nim zrobiło mi się niedobrze.
Liam to zauważył.
- Boisz się? Masz lęk wysokości
- Mam – powiedziałam wpatrując w kapsuły.
- Idziemy. Zobaczysz Londyn z góry.
Nie zdążyłam zaprotestować, a już siedziałam w jednej z
kapsuł. Liam stał na krawędzi patrzył przez szybę. Wbijałam paznokcie w
plastikowe siedzenie pozostawiając na nim ślady czerwonego lakieru.
- No podejdź – zachęcił mnie gestem Payne. Pokiwałam
przecząco głową. – No chodź – Odsunęłam się od niego.
Podszedł do mnie i siłą podprowadził do szyby. Plecami
przywarłam do jego torsu. Serce waliło mi jak oszalałe. Nie spojrzałam w dół.
Za bardzo się bałam.
- Liam, puść mnie! – prosiłam.
- Spójrz tylko! Ja cię trzymam. Nigdy cię nie puszczę!
Po jego słowach poczułam się jakby… bezpieczniejsza.
Powoli zaczęłam otwierać oczy. Spojrzałam na cudownie miasto. Zaparło mi dech w
piersiach. Tym razem jednak nie ze strachu, a z zachwytu. Polska też jest
piękna. Kocham Nysę. Ten rynek i skatepark, ale to nie jest to samo co Londyn.
Patrzyłam na Big Ben. Zegar na wieży wskazywał 16:30. Popatrzyłam na Liama. Wyglądał na smutnego.
- Cos się stało? – zapytałam
- Nie układa mi się z dziewczyną – zwierzył się.
Westchnął ciężko. Obróciłam się przodem do niego, a on wtulił się we mnie.
Dziwnie się poczułam. Tak nieswojo, a jednak przyjemnie. Nie wiedziałam co
zrobić, co powiedzieć. Nie potrafię doradzać! Kiepska w tym jestem. Trwaliśmy
tak chwilę. W końcu kapsuła znalazła się na dole. Wysiedliśmy z niej.
- Wracamy już? – zapytałam biorąc go pod rękę. Często
tak chodziłam z Kubą po mieście. Liamowi widać to nie przeszkadzało.
- Tak, wracamy – uśmiechnął się.
***Zayn****
-Gdzie oni są? – zdenerwowałem się.
- No powili! Zaraz wrócą! – powiedział Niall. Ja nie
mogłem czekać. Byłem cholernie ciekaw co oni robią. Jeśli Liam sprzątnie mi
Jess z przed nosa, to urwę mu jaj… nos! Tak, NOS!
Siedziałem w salonie i oglądałem, jaką durną komedię. Harry
cieszył się jak głupi. Nie lubię komedii.
Horrory lepsze.
- Haha… Wcale, że się nie boję! – Usłyszałem śmiech
Jessicy.
- No to dzięki mnie! – Liam śmiał się równie głośno.
Do salonu weszła Jessica. Usiadła koło mnie. Wzięła do
ręki gazetę.
- Co tam czytasz? – zapytałem.
- Artykuł o zdrowych włosach – powiedziała uśmiechając
się.
- Nauczysz mnie czegoś po polsku? – zapytałem.
- Polski jest nie przydatnym językiem.
- Ale bardzo ciekawym.
- No dobrze może na oczątek powiedz: KUKUŁKA!
- KU…Ku..Kukclka! – o mało nie połamałem sobie języka!
Wredna! – A coś łatwiejszego?
- No to może: Mam na imię Zayn.
- Mam na imiel Zayn – powtórzyłem najdokładniej jak
umiałem. Domyśliłem się co to zdanie oznacza.
- Ładnie – pochwaliła mnie uśmiechając się – Mieszkam w
Londynie!
- Mieśkam…. Miskam… fuck! – zakląłem. Ona roześmiała
się i odłożyła gazetę na stolik. Obróciła się do mnie przodem i powtórzyła powoli.
- Mie- szkam
- Mie-szkam? – powiedziałem nie pewnie.
- Dobrze.
- Mieszkam w Londyni
- No prawie idealnie – zaśmiała się – trochę poćwiczysz
i może dogadasz się kiedyś z polakiem.
- Mam wspaniałą i piękną nauczycielkę – puściłem do
niej oczko.
Uśmiechnęła się i wyszła. Ja zostałem i zacząłem powtarzać
pod nosem dwa zdani, których się nauczyłem. Polski jest trudnym językiem, ale
bardzo ładnym. Słowa są takie dźwięczne. Wziąłem laptopa i wyszukałem, jakieś
polskie piosenki. Nikt chyba nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo się zdziwiłem,
kiedy zobaczyłem nazwisko Jess pod jednym utworów. Miała śliczny głos. Grała na
gitarze i śpiewała. Nie rozumiałem słów, ale czułem, że to piosenka o miłości. Takiej
nie spełnionej.
- Co słuchasz? – zapytał Niall z gębą wypełnioną
żelkami.
- Jess – powiedziałem obojętnie.
Niall wypluł żelki i zaczął kasłać. Poklepałem go po
plecach.
- Pokarz!
Wspólnie wysłuchaliśmy piosenki raz, drugi i trzeci.
Przerwał nam telefon. Poszedłem odebrać.
- Halo
- Witaj Zayn – w słuchawce rozbrzmiał głos Paula. To
wróżyło kłopoty, albo robotę.
- Cześć Paul. Czy coś się stało? – zapytałem się
niepewnie. Bałem się, że potwierdzi.
- Ależ skąd! Macie galę. Wypadało by, żebyście
wyglądali, jak ludzie.
- Idzie z nami kuzynka Lou – powiedziałem i szybko
dodałem – nie przyjmujemy odmowy! Pójdzie z nami, albo nie idziemy w ogóle!
- Niech idzie! Ale ma się ładnie ubrać! Jeszcze tylko plotek
o jakimś ochlaptusie nam potrzeba!
- Nie mów tak o niej! – warknąłem. Rzuciłem słuchawką i
poszedłem się przebrać.
Po godzinie wszyscy byli gotowi, tylko Jess miała
opory, żeby iść. Próbowała się wykręcić na miliony różnych sposobów. Na szczęście
Niall użył jakiś genialnych argumentów. Zgodziła się!
Majestatycznym krokiem zeszła na dół! Wybałuszyłem
oczy!
Wyglądał nieziemsko! Harry otworzył usta. Liam podrapał się po głowie patrząc
na nią z niedowierzaniem.
- Nie gapcie się tak, bo się rozmyślę. – skrzyżowała
ręce na piersiach.
- Wyglądasz, jak bogini – wyrwało się Harremu.
Podzielałem jego zdanie. Na policzkach Jess pojawiły się słodkie rumieńce.
Wbiła wzrok w podłogę.
Wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do limuzyny. Jess siadła
naprzeciwko mnie. Wstyd się przyznać, ale co chwilę zapuszczałem żurawia w
dekolt dziewczyny, a nawet pod rąbek sukienki.
- Przestań! – upomniał mnie Louis.
Limuzyna stanęła. Pierwszy z samochodu wyszedł Niall,
za nim Liam. Louis wyszedł tuż za nim. W limuzynie zostałem z zestresowaną
Jessicą. Uśmiechnąłem się i wyszedłem z limuzyny. Stanąłem przed drzwiami i
wyciągnąłem rękę w stronę przerażonej dziewczyny.
- Pani pozwoli – podałem jej rękę. Niepewnie wysiała z
pojazdu i stanęła obok mnie. Nastawiłem ramię, a ona wzięła mnie pod rękę.
Szliśmy powoli. Dziennikarze fotografowali nas i zadawali masę pytań. Ignorowałem
to, ale Jess cały czas rozglądała się z przestraszoną miną. Podeszliśmy do
Harrego.
Ktoś odciągnął mnie na bok. Jakaś mała dziewczynka
poprosiła mnie o autograf. Podpisałem się na kartce. Gdy spojrzałem w stronę
Jess zobaczyłem ją z Harry. Stali razem i pozowali do zdjęć. Nie powiem,
zdenerwowałem się, ale starałem się tego nie okazywać.
Po dwóch godzinach wróciliśmy do domu. Jess była już
zrelaksowana. Rozmawiała z nami swobodnie. Weszliśmy do domu. Byliśmy zmęczeni.
- Idę spać! Dobranoc! – krzyknąłem.
No i jest następny! Wybaczcie, że tak długo!
Ja po prostu nie mam czasu. Mam dużo nadrabiania w szkole.
Ale następny rozdział pojawi się szybciej.
Mamy już parę rozdziałów,zapraszam!!